poniedziałek, 30 maja 2016

Back to the 80's

Wspaniale byłoby posiadać Wehikuł Czasu, nieprawdaż? Oczywiście nie mówię już tutaj o kwestii wracania i naprawiania własnych błędów... bo w tym momencie chodzi mi o czystą zabawę czasem. Tym aby poznawać odległe kultury, zwyczaje... czy nawet po to by rozszyfrować odwieczny problem "Co było pierwsze... jajko czy kura?" Osobiście uważam, że jajko.. ale wracając co meritum... Nie chcielibyście wsiąść do maszyny, zapiąć pasy, powduszać (gwara!) tysiące guziczków, pociągnąć za dźwignię, powstrzymać pawia i znaleźć się w wybranym przez Was wieku?  Jakie kontinuum czasowe byście obrali za swój cel podróży?

Ja dzisiaj zdecydowałam się na Back to the 80's! Myślę, że muzycznie i stylowo najlepiej odnalazłabym się właśnie w tych czasach. (Prócz paru innych... ale o tym już w innych notkach)

Sparodiowałam Madonnę. Jinx parodiowała mnie..Jak Wam się podoba efekt? :)











sobota, 28 maja 2016

We're all mad here...


Ładna pogoda dziś, nieprawdaż?
Lubię dźwięk deszczu uderzającego o parapet. Niezwykle mnie to odpręża. Ale nie o tym miałam dzisiaj pisać... Właśnie odcięłam się od rzeczywistości za pomocą muzyki. Ku dogłębniejszej inspiracji włączyłam soundtrack z Alicji. 
Wyobrażaliście sobie kiedyś jak to jest wpaść do króliczej nory? Właśnie tak się czuję, wpadłam i to po uszy. Istnieje Królik nazwijmy go CZAS, który ciągnie mnie za rąbek sukienki i stuka paluszkiem w szkiełko kieszonkowego zegarka.
„Spóźnimy się Alicjo. Prędzej”
Haha cóż za absurdalna wizja, nieprawdaż?
A gdy w końcu wbiegnę za Nim, ubrudzę jasną sukienkę błotem, potłukę łokcie i własną godność podczas spadania.. uderzy mnie znienacka ciepły i przyjemny powiew wiatru. Rozwieje moje jasne włosy i połaskocze po pyrkowatym nosku. Gdy otworzę oczy, przez chwilę nie będę widziała absolutnie nic, po czym ogrom intensywnych barw dotrze do moich zielonych tęczówek i mocno rozszerzonych źrenic. Do uszu napłynie przyjemna melodia bliska memu sercu. Tak. To będzie Wonderland.
Ale przyjdzie w pewnym momencie taki dzień, w którym rzeczywistość zderzy się z prawdą. Przystojny kapelusznik o czekoladowych oczach ujmie mój łokieć i uśmiechnie się lekko. Zbliży wargi do mojego ucha i szepnie:
We’re not in Wonderland anymore Alice…
Czy to znaczy, że bajka w tym momencie będzie miała swoje zakończenie? Absolutnie nie. Prawdziwe życie, nie to za zamkniętymi maleńkimi drzwiczkami, również może być cudowne i malownicze. Każdy z Nas ma taki Wonderland jaki sobie zbuduję i to od Nas samych zależy czy wpadniemy w cierniste róże czerwonej królowej, wprost na przyjęcie u szalonego kapelusznika... czy może w objęcia śpiewających kwiatów i gadającej gąsienicy..?
Tak czy inaczej nie zapominajmy o jednym...
Tylko wariaci są coś warci... 









Chyba nie trzeba wspominać, że jestem ogromną fanką Alicji? :)

wtorek, 24 maja 2016

Pole Dance'owe love

Miałam niedawno niesamowitą przyjemność brać udział w sesji plenerowej z utalentowanymi dziewczynami trenującymi Pole Dance.Organizatorką tego event'u była Monika - instruktorka, założycielka Retro Pole Dance & Fitness Academy, plus dodatkowo prze sympatyczna istotka. Wybraliśmy się na Cytadele, gdzie dziewczyny przecudownie tańczyły i pozowały. Wierzcie mi  - to cholernie trudne. Nie mówiąc już o tym ile siły trzeba mieć i ile godzin,łez i obitych kończyn trzeba włożyć w to aby wykonywać tak wymyślne figury na rurze - a do tego pozować! Także jestem pod ogromnym wrażeniem ich talentu i ucinając już wszelkie głupie stereotypy - taniec na rurze to prawdziwa sztuka. Mam nadzieję,że chociaż w minimalnym stopniu udało mi się uchwycić piękno bijące od tych osóbek :)





















Jeśli sami chcielibyście spróbować swoich sił to serdecznie zapraszam TUTAJ  :)


wtorek, 3 maja 2016

White Lady i brak kurnika w Kórniku.

  Korzystając z pogody postanowiliśmy z Adrianem wybrać się w małą podróż. Towarzyszyli nam Teściowie i Dziadkowie,więc był to taki rodzinny wypad. Przyjemnie nieraz jest wyjść gdzieś z domu i spędzić czas w miłym gronie. (Tym bardziej, że mojego kochanego Adriana czasem trzeba wołami od komputera odciągać) Także przyjemne z pożytecznym.
   Celem naszej podróży był Zamek w Kórniku. Ostatni razem byłam w nim jako przedszkolak (de facto od tego momentu dużo więcej nie urosłam) więc fajnie było sobie nieco odświeżyć wspomnienia. W Zamku wyfroterowaliśmy podłogi za pomocą śmiesznych kapci,a Adrianowi udało się odnaleźć szafę do Narnii, kiedy ja przyprawiałam mu rogi.(Na szczęście tylko na zdjęciu:) Spotkaliśmy się z Białą Damą  (Nie jedną. Na zewnątrz była organizowana sesja ślubna) oraz zwiedziliśmy arboretum, w którym fotografowałam drzewa a Adrian się nabijał, że zgarną mnie za dendrofilię jeśli się nie uspokoję. Tak czy inaczej cieszę się, że ostatni dzień majówki spędziliśmy na powietrzu i po za domem. Baterie naładowane! Czas nastawiać się na jutrzejszą pobudkę do pracy o godzinie 4. (Tak czasem środa może być gorszą od poniedziałku Garfield!)























A Wy jak spędziliście majówkę? :)